piątek, 8 maja 2015

Rozdział 9

 Miało być dużoooo wcześniej, ale miałam taką niechęć do tego rozdziału... Sami zrozumiecie. xX.


  Na ostatniej godzinie tego dnia miałem angielski - lekcje, którą wręcz uwielbiałem. Z wielkim uśmiechem na ustach usiadłem na przodzie klasy i zniecierpliwiony czekałem na dzwonek. Wymieniłem parę zdań z kolegami z grupy, nie przywiązując jednak do tego zbyt wiele uwagi. 
  W końcu do sali weszła pani Menis. Była to stosunkowo młoda - jak na nauczyciela - kobieta, o długich brązowych włosach i przyjaznym uśmiechu. Zawsze miła i skora do pomocy, ale też strasznie wymagająca, przez co miałem jeszcze więcej zapału do nauki. Lubiłem gdy oddawała sprawdziany i mogłem dostrzec ten błysk w jej oczach, który wyrażał dumę i zadowolenie. 
  Nauczycielka rozpoczęła lekcję. Posłusznie zapisałem temat oraz nowe słówka, wyrażenia i zwroty, których mieliśmy się nauczyć na następny raz. Uśmiechałem się do siebie pod nosem, gdyż ponad połowę z nich już dobrze znałem. Poświęcałem dużo czasu wolnego, by poznawać różnorakie języki. Miałem talent do wyłapywania gramatycznych reguł, a słowa wpadały mi do głowy szybciej niż chwytliwe piosenki lecące w radiu. Dodatkowo czytałem zagraniczne lektury, słuchałem różnej muzyki, a w ostateczności sięgałem do podręczników lub słowników. 
  Przez całą godzinę robiliśmy zadania, rozmawialiśmy oraz powtarzaliśmy zagadnienia z poprzednich zajęć. Wszystkie ćwiczenia wykonywałem dobrze, jednak nie należałem do grona zgłaszających się uczniów. Po cichu rozwiązywałem kolejne przykłady, nie chwaląc się nikomu swoją wiedzą. 
  Wreszcie zadzwonił dzwonek.  Spakowałem swoje rzeczy do plecaka, po czym skierowałem się do drzwi. Już chciałem opuścić klasę, jednak zatrzymał mnie głos pani Menis, która poprosiła mnie, bym został jeszcze chwilkę. Poczekała, aż wszyscy uczniowie opuszczą sale, po czym zaczęła szukać jakichś papierów w biurku.
Jared, wiesz, że wystawiam oceny z aktywności i jest ona jedną z ważniejszych składowych na twój końcowy rezultat zaczęła, nie przerywając
Zmarszczyłem brwi i zacząłem wyłamywać palce z nerwów.
Jednak… kontynuowała, nie zwracając uwagi na to jak bardzo jestem zdenerwowany. Zważając na twoje umiejętności, jestem skłonna przymknąć na to oko, pod jednym warunkiem.
Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, podając mi plik kartek. Prześledziłem wzrokiem tekst, wyłapując główny temat.
Olimpiada językowa? spytałem zdziwiony.
Właśnie! W tym roku będziesz reprezentował naszą szkołę powiedziała zadowolona. Zgadzasz się?
Jeszcze raz spojrzałem na wypunktowane wymagania i niepewnie odparłem:
Tak… Myślę, że mogę to zrobić.

  Po tym jak nauczycielka wytłumaczyła mi mniej więcej o co chodził, schowałem dokumenty do mojej torby i wesoły krokiem podszedłem do szafki. Moje podekscytowanie zamiast zmniejszać się, rosło. Wysłałem wiadomość zarówno do mojej mamy jak i brata. To było coś naprawdę ważnego, dlatego cieszyłem się, że moi bliscy potrafili to docenić.
  Zostawiłem niepotrzebne książki w szafce, a po wizycie w szatni mogłem spokojnie wrócić do domu. Tego roku zima dawała nam w kość. Śnieg padał praktycznie cały czas, a mróz i wiatr tylko podwajały jego skutki. Włożyłem dłonie do kieszeni, a uszy schowałem pod bawełnianą czapką. Niestety, złośliwością małych miejscowości były kilometrowe odległości z punktu A do punktu B. Przez to odbywałem czterdziestopięciominutowe spacery z - i do - szkoły.
  Gdy w końcu stanąłem przed drzwiami, byłem wykończony. Nigdy nie należałem do fanów wysiłku fizycznego, pomijając jazdę na nartach i snowboardzie, dlatego po lecie i jesieni moja forma była równa zeru. Wszedłem do środka, zrzucając z siebie plecak i kurtkę. W holu kręciło się dużo ludzi, przez co ledwo dotarłem do stołówki. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zrobił jakiegoś zamieszania. Pozdrawiając niektórych gości, zagapiłem się i wpadłem prosto na jakiegoś chłopaka. Nieznajomy złapał mnie w pasie, przyciągając do siebie, dzięki czemu uchronił mnie przed pewnym upadkiem. Zawstydziłem się i chciałem jak najszybciej się odsunąć, ale trzymał mnie mocno.
Przepraszam wydukałem.
Nic się nie stało maluchu przemówił ładnym przyjaznym głosem, który sprawił, że wreszcie spojrzałem mu w oczy.
Pierwszą moją myślą po przestudiowaniu jego twarzy oraz sylwetki było: cholera, jest przystojny. Odsunąłem się na bezpieczną odległość i poprawiłem włosy.
Jestem Dean powiedział chłopak, podając mi dłoń.

Tak się poznaliśmy… 


xxx

  Od tamtego dnia nie odstępowaliśmy siebie na krok. Było to moje pierwsze prawdziwe zauroczenie, dlatego chciałem być przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dowiedzieliśmy się o sobie dość sporo. Dean był dwudziestoletnim doświadczonym chłopakiem, dlatego cieszyłem się, że ktoś taki zwrócił na mnie uwagę. Nie mogłem powstrzymać ogromnego uśmiechu cisnącego się na usta, gdy zaprosił mnie na randkę w piątek wieczorem. Byłem wniebowzięty, pierwszy raz w życiu ktoś chciał gdzieś ze mną wyjść, nie licząc rodziny i przyjaciół. 
  Przygotowywałem się ponad godzinę, a gdy zostało mi dwadzieścia minut do wyjścia, co chwile podbiegałem do lustra, by sprawdzić, czy czasem nie zmierzwiły mi się włosy. 
  Dean spóźnił się piętnaście minut, przez co odrobinkę zepsuł mi się humor, ale szybko go odzyskałem, słysząc podwójne pukanie do drzwi. Zerwałem się z kanapy, poprawiłem ubranie i otworzyłem drzwi, za którymi stał brunet z szarmanckim uśmiechem na ustach. Wyglądał zniewalająco. Miał na sobie zwykłą białą koszule z czarnymi wstawkami oraz ciemne spodnie, ale i tak nie mogłem oderwać od niego wzroku. Od razu zrobiło mi się głupio. W porównaniu z nim wyglądałem jak szczeniak. 
Idziemy? zapytał, kierując się w stronę schodów.
Przytaknąłem tylko i poszedłem za nim.

  Dean wyszedł na zewnątrz, otwierając automatycznie swój sportowy samochód. Byłem pod niemałym wrażeniem, choć w duchu modliłem się, żeby jechał odrobinę wolniej.  Zaczynałem powoli odczuwać zdenerwowanie związane ze spotkaniem, ale po wymianie kilku żartów, rozluźniłem się.
  Chłopak zabrał mnie do sąsiedniego miasta, gdzie znajdowało się parę klubów. Dean zaparkował pod jednym z nich. Z zewnątrz nie wyglądał zachęcająco, jednak gdy weszliśmy do środka, diametralnie zmieniłem zdanie. Całe pomieszczenie było urządzone w purpurowych i bordowych kolorach. Z sufity zwisały ogromne lampiony, a każda loża była oddalona od siebie w komfortowych odległościach. Jednym słowem, klub był bardzo intymny. Brunet w pierwszej kolejności skierował się do baru, gdzie zamówił jakiegoś kolorowego drinka dla mnie, a dla siebie wziął cole. Nie byłem jeszcze pełnoletni, plus nigdy wcześniej nie piłem alkoholu, ale nie chciałem wyjść na dzieciaka.
  Usiedliśmy obok siebie na miękkiej kanapie. Upiłem łyk napoju, by poczuć się lepiej. Okazało się, że jest pyszny i słodki, przez co od razu chciałem spróbować więcej. Mój towarzysz chętnie wydawał na mnie pieniądze.
  Po kilkudziesięciu minutach szumiało mi przyjemnie w głowie. Wtuliłem się w bok Deana, z którym cały czas rozmawiałem na przeróżne tematy. Chłopak zaprzestał kupowania mi alkoholu, bym nie czuł się paskudnie następnego dnia, ale dołożył drugą rurkę do swojego napoju, bym mógł z niego pić.
  Brunet otoczył mnie ramieniem, wsuwając dłoń pod moją koszulkę, gdzie spoczęła na plecach. Moje już zarumienione od procentów policzki, przybrały jeszcze intensywniejszego koloru. Nie byłem pijany, jedynie przyjemnie podchmielony, przez co czułem wszystko dwa razy mocniej. W tamtym momencie pragnąłem poczuć jego dotyk na swoim ciele. Chłopak najwyraźniej podzielał moje myśli, gdyż złapał mnie za podbródek i przyciągnął do siebie. Na początku lękliwie oddawałem pocałunek, jednak w końcu przestałem się zadręczać swoim brakiem umiejętności. Wspiąłem się na jego kolana i zaplotłem ręce na karku. Dean mruknął zadowolony, przenosząc dłonie na moje biodra, a później na pośladki, przez co jęknąłem głośno. Zaczęło mi się robić strasznie gorąco. Mój towarzysz przygryzł moją dolną wargę i zakończył pocałunek. Wtuliłem się w jego ciepłą klatkę piersiową, zapominając o tym, że jesteśmy w klubie i dookoła nas jest mnóstwo ludzi. Brunet najwyraźniej też nie miał nic przeciwko. Przyssał się do mojej szyi, robiąc sporej wielkości malinkę. Kiedy skończył, dmuchnął na nią ciepłym powietrzem i mruknął do mojego ucha: od teraz jesteś tylko mój. 


xxx

  Wszystko rozwijało się między nami bardzo szybko. Dean przyjechał jedynie na trzytygodniowe ferie, dlatego chcieliśmy wykorzystać ten czas jak najlepiej. Każdy dzień spędzaliśmy razem, poznaliśmy swoje rodziny oraz przyjaciół i myśleliśmy powoli o przyszłości. Cieszyłem się, że brunet traktował ten związek poważnie. Postanowiliśmy, że będziemy do siebie przyjeżdżać. Dean miał o tyle dobrze, że posiadał własne mieszkanie, dzięki czemu mieliśmy duże pole do manewru, bez nadużywania gościnności jego rodziny. Chłopak podał mi wszystkie potrzebne informacje i razem postanowiliśmy, że przylecę do niego za dwa tygodnie.

  W końcu nadszedł ostatni dzień jego pobytu. Nazajutrz razem ze swoją rodziną mieli wylot o trzeciej nad ranem, a Dean stanowczo zabronił mi wstawać w środku nocy. Po całym dniu spędzonym razem na wspólnym jeżdżeniu na nartach, spacerach oraz posiłkach, wróciliśmy do domu. Jednak tym razem, brunet zaciągnął mnie do swojego apartamentu, choć zazwyczaj to u mnie spędzaliśmy większość czasu. Wykąpałem się pierwszy, po czym rozwaliłem się na kanapie, czekając na bruneta. Włączyłem jakiś bezsensowny serial w telewizji, by tylko zająć czymś myśli.
  Kilka chwil później Dean wyszedł z łazienki. Jego nagie ciało było jedynie przewiązane czarnym  ręcznikiem w biodrach. Dodatkowo pojedyncze krople wody spływały po jego klatce, przez co musiałem przygryźć wargę, by nie jęknąć. Chłopak uśmiechnął się bezczelnie i podszedł do mnie. Od razu przylgnąłem do znajomych ust, jedną dłonią błądząc po jego plecach, a drugą wplątując w czarne włosy. Mój chłopak położył się na mnie i ściągnął koszulkę, którą od niego pożyczyłem. Podniosłem się odrobinę, by mu to ułatwić, po czym westchnąłem przeciągle, gdy trącił dłonią jeden z moich sutków.
  Dean rozłączył nasze wargi, zjeżdżając pocałunkami niżej. Zassał delikatnie drugą brodawkę, przez co wiłem się pod nim bezsilnie. W końcu dał sobie z tym spokój i odpiął moje spodnie. Mój członek był już boleśnie twardy, ale brunet nie zwrócił nawet na niego uwagi. Podniósł się, na co jęknąłem w geście protestu. Podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej lubrykant oraz prezerwatywy. Gdy już do mnie wrócił, dłonią poruszył kilka razy na swoim penisie, by móc założyć gumkę. Cały czas śledziłem go wzrokiem. Chłopak wylał na swoje palce zimną ciesz i układając moje nogi na swoich ramionach, wszedł we mnie od razu dwoma palcami. Przez brak doświadczenia, ból był naprawdę ciężki do zniesienia, ale nie dawałem tego po sobie poznać. Wczepiłem się mocno w kanapę, powstrzymując niechciane łzy. Dean kontynuował rozciąganie mnie, dysząc ciężko. Jego wzrok był zamglony i musiałem przed sobą przyznać, że wyglądał wtedy strasznie gorąco. Po dołożeniu jeszcze dwóch palców i skręceniu ich, brunet wyciągnął je z mojego wnętrza i naprowadził swojego kutasa na wejście. Pchnięcia były szybkie i niechlujne, nie potrafiłem dopasować jego ruchów do moich. Łzy powoli wypłynęły z moich oczu, jednak starłem je szybko. Ostatecznie mój chłopak trafił w moją prostatę, przez co po kilku ruchach doszedłem głośno, co on podzielił kilka chwil później.
  Nie zwracając uwagi na nic, zamknąłem swoje oczy, starając się nie myśleć o bólu w dolnych partiach ciała. Słyszałem jak Dean kręci się po pokoju, lądując w końcu obok mnie. Dosłyszałem jeszcze ciche kocham Cie przy uchu, po czym zasnąłem.

xxx

  Pierwsze odwiedziny były magiczne. Chłopak przygotował pyszną kolacje, pokazał mi również okolice i poznałem kilku jego przyjaciół. Cieszyłem się, że miałem takiego cudownego chłopaka. Spędziliśmy wspaniałe trzy dni, cały czas się przytulając, całując i wspierając. Po powrocie do domu przez ponad tydzień chodziłem cały w skowronkach, co potęgowały wiadomości i rozmowy telefoniczne. 
  Kilkanaście dni później to Dean miał przyjechać do mnie. Umówiliśmy się, że będzie czekać pod moją szkołą, przez co nie mogłem usiedzieć z ekscytacji na ostatniej godzinie lekcyjnej. Po dzwonku szybko zerwałem się z ławki i pomknąłem do szafki. Po drodze wpadłem na kilka osób, jednak nawet się nie odwróciłem, by przeprosić. Zostawiłem wszystkie niepotrzebne rzeczy oraz zabrałem kurtkę, którą zostawiłem rano, bo podróż do szatni zwykle zajmowała mi kilka dodatkowych minut. Biegiem przemknąłem przez korytarze i w końcu wypadłem na dziedziniec. Zaciągnąłem na głowę kaptur i ruszyłem w stronę bramy, za którą stało już auto bruneta. Uśmiechnąłem się do siebie jak głupek, jednak wszechświat zmówił się przeciwko mnie.
Jared! Zaczekaj! usłyszałem zza swoich pleców.
Zatrzymałem się momentalnie i odwróciłem, wzdychając głośno.
  Po chwili przy moim boku stał już Ivo - chłopak ze starszego rocznika. Był niższy ode mnie, choć to wcale nie umniejszało jego autorytetowi. Cała szkoła wiedziała, że jest to jeden z najlepszych uczniów. Oprócz tego, miał bardzo przyjazną osobowość i nie było takiej osoby, której nie przypadłby do gustu. Osobiście uważałem, że równy wpływ na to miała jego uroda. Miał ogromne szare oczy, do których wpadały przydługie ciemne włosy z jego grzywki. Budowę ciała miał raczej kobiecą, co zdecydowanie sprawiało, że był dwa razy bardziej uroczy.
  Uśmiechnąłem się do niego i powiedziałem:
Hej Ivo, coś się stało?
Chłopak wyszczerzył się do mnie, pokazując rząd białych zębów.
Nie, nic się nie stało odparł. Chciałem ci tylko pogratulować. Słyszałem, że dostałeś się do kolejnego etapu olimpiady!
Oh, no tak mruknąłem. Dziękuje.
Coraz więcej uczniów wychodziło z naszej szkoły, w tym znajomi chłopaka, którzy nie omieszkali go zawołać.
Muszę już lecieć powiedział jeszcze. Powodzenia w nauce.
Cześć odpowiedziałem i ruszyłem do samochodu Deana.

  Nie to, że nie cieszyłem się z gratulacji. Po prostu przypomniała mi się rozmowa z moim chłopakiem, w której chwaliłem się wynikami, a on uznał, że to przecież nic wielkiego, a dodatkowo nauka i szkoła go nie interesują.
  Odepchnąłem od siebie ponure myśli i przywołałem uśmiech na twarz. Zobaczyłem Deana za kierownicą jego sportowego samochodu. Bębnił palcami o kierownice, a na jego twarzy gościł grymas. Westchnąłem i wsiadłem do auta, od strony pasażera.
He…
Kto to był? przerwał mi chłopak, patrząc na mnie groźnie.
Mówisz o Ivo? zapytałem zdumiony.
Jeżeli tak nazywa się ten chłopak, który się do ciebie dostawiał, to tak prychnął, włączając silnik.
Nie dostawiał się do mnie, po prostu rozmawialiśmy powiedziałem cicho, zapinając pas.
Brunet przetarł twarz dłonią, po czym złapał mój podbródek w dwa palce.
Przepraszam powiedział. Po prostu nie chce cie stracić.
Pocałował mnie spokojnie.
Nie stracisz mnie odparłem, gdy tylko się odsunął. Nie musisz być zazdrosny, choć przyznam, że było to słodkie.

Było słodkie, do czasu…


xxx

  Myślałem, że Dean zapomniał o chłopaku z mojej szkoły. Przez kolejne kilkanaście dni nie poruszał tego tematu, dlatego nie czułem się źle rozmawiając z Ivo od czasu do czasu. W ogóle nie spodziewałem się wybuchu tego dnia. Leżeliśmy rozwaleni na kanapie w salonie Deana, ja oglądałem komedie w telewizji, a brunet pracował na swoim laptopie. Zwinąłem się w kule przy jego boku i przykryłem się zielonym kocem. 
  W pewnym momencie chłopak spiął się, przez co uniosłem ciekawy głowę.
Jared co to jest? syknął, podsuwając mi komputer, bym mógł dostrzec ekran.
  Brunet miał otwartego tweeta, którego musiał wysłać do mnie Ivo. "@JaredVico świetna robota, oby tak dalej! x." Do wpisu było dołączone zdjęcie wyników kolejnego etapu olimpiady z języka angielskiego, gdzie zamieścili listę osób, które przeszły dalej. Uśmiechnąłem się do siebie, dostrzegając swoje imię i nazwisko na trzynastym miejscu. 
  Spojrzałem na Deana, który nie podzielał mojego szczęścia.
To wyniki konkursu mruknąłem, wracając do oglądania filmu. 
Chłopak szarpnął za moje ramię, sprowadzając do pozycji siedzącej. Krzyknąłem cicho, gdyż uścisk był naprawdę mocny. 
Dlaczego to on wysłał ci te wyniki? zapytał wściekły.
Nie mam pojęcia, pewnie chciał wiedzieć, czy się dostał. Też bierze w nim udział szepnąłem, czując jak do moich oczu napływając łzy. 
Nie chce żebyś z nim rozmawiał, ani nawet się do niego zbliżał - powiedział zimno, po czym zamknął komputer i zabrawszy kurtkę, wyszedł z mieszkania. 

  Łzy spływały mi po twarzy. Poczułem się odrzucony i niedoceniony. Nie potrafiłem cieszyć się z dobrych wyników w nauce. 
  Przetarłem bolące ramie, a kolejne łzy pojawiły się w moich oczach. Nie chciałem być powodem złego humoru bruneta. Nienawidziłem sprawiać, że był zły, czy krzyczał. Wiedziałem, że miał racje, powinienem nie wdawać się w jakąś zażyłość z Ivo, ale on wydawał się być taki nieszkodliwy. 
  Ułożyłem się wygodniej na kanapie i przykryłem kocem. Przez płacz zaczęła mnie boleć głowa, dlatego wyłączyłem telewizor i zgasiłem lampkę, stojącą przy kanapie. Tego dnia zasnąłem na niej, starając się wymyślić jakiś sposób, by przeprosić Deana.

xxx

  Po tym wydarzeniu, szybko wróciliśmy do naszej codziennej rutyny. Brunet nie wspominał o tym więcej, ale wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na jakikolwiek kontakt z Ivo. Dlatego, postanowiłem, że dam mu to delikatnie do zrozumienia, przy najbliższej okazji.
  Okazja nadarzyła się kilka dni później. Przyszła pora lanczu, dlatego skierowałem się do stołówki i zająłem swój ulubiony stolik przy oknie. Zazwyczaj siedziałem sam, jednak nie miałem z tym problemu. Wyciągnąłem z plecaka książkę i przegryzając kanapkę, oddałem się lekturze. 
  Po kilku minutach dźwięk odsuwanego krzesła rozproszył mnie. Spojrzałem na przybysza, a kiedy rozpoznałem w nim Ivo, uśmiechnąłem się skrępowany.
Cześć! powiedział radośnie chłopak, stawiając na stole butelkę z wodą i jogurt. 
Hej odpowiedziałem niepewnie, skubiąc szwy założonej bluzki. 
Za kilka dni ostatni test zagadnął wesoło. Pomyślałem, że możemy się spotkać i powtórzyć niektóre rzeczy. 
Podniosłem na niego wzrok zaskoczony. Chłopak wyglądał w tym momencie prześlicznie i gdzieś w środku sam chciałem spędzać z nim czas. Jednak od razu pojawił mi się w głowie obraz rozwścieczonego Deana, przez co przełknąłem głośno ślinę. 
P-przepraszam, ale nie mogę odpowiedziałem i zacząłem zbierać swoje rzeczy. Na razie. 

  Zabrałem swój plecak i wybiegłem ze stołówki. Dotarłem pod sale od matematyki. Oparłem się o ścianę i oddychałem głośno przez chwilę. Nikogo nie było dookoła, bo wszyscy jedli swoje drugie śniadania. Zamknąłem oczy i policzyłem w myślach do dziesięciu. Gdy je otworzyłem, przede mną znajdował się Ivo, ze smutnym uśmiechem na ustach, który w ogóle nie pasował do jego uroczej twarzy. 
Wszystko w porządku? spytał zmartwiony, odgarniając przydługie włosy z czoła. 
Um, tak odparłem. Czułem się nieswojo, nie chciałem go okłamywać.
Nie lubisz mnie? powiedział cicho, spuszczając wzrok na swoje buty.
Nie! To nie tak… zaprzeczyłem szybko. Przygryzłem wargę ze zdenerwowania.
To dlaczego cały czas mnie unikasz? Robię coś nie tak? Chłopak wyglądał na szczerze nieszczęśliwego, przez co zrobiło mi się bardzo źle na sercu.
To nie chodzi o ciebie, jesteś w porządku zapewniłem. To moja wina. Wszystko przeze mnie.
W oczach mimowolnie zebrały mi się łzy, na myśl o Deanie i konsekwencjach tej rozmowy.
Przepraszam wyłkałem jeszcze i rzuciłem się biegiem do łazienki. 

  Zamknąłem się w kabinie i zadzwoniłem do Deana, jednak brunet nie odebrał połączenia. Rozpłakałem się jeszcze bardziej. Bezsilność przesiąkała moje komórki i sprawiała, że czułem się jak sparaliżowany.
  Postanowiłem nie wracać już na lekcje. Wróciłem do domu i zacząłem się pakować. Uznałem, że zrobię swojemu chłopakowi niespodziankę i przyjadę do niego. 
  Ze względu na pośpiech, byłem pod jego drzwiami koło godziny dwudziestej. Poprawiłem swoje ubrania oraz fryzurę i zapukałem do drzwi. Po kilku minutach nikt mi nie otworzył, mimo, że ponowiłem próbę dostania się do środka kilka razy. W końcu pociągnąłem za klamkę, z zaskoczeniem zauważając, że są otwarte. 
  Wszedłem do środka, rozglądając się dookoła. Mieszkanie wyglądało tak jak zwykle. Zostawiłem torbę z rzeczami w korytarzu i poszedłem do salonu, skąd dobiegały różne krzyki. Zastałem mojego Deana, siedzącego na kanapie w bliskiej odległości od drugiego chłopaka, którego wcześniej nie znałem, choć brunet przedstawiał mi swoich przyjaciół.
Dean… powiedziałem cicho, gdy zauważyłem, że zbliżają się do siebie coraz bardziej. 
Jared? Co ty tu robisz? zapytał chłopak, gdy podniósł na mnie wzrok. 
Jego towarzysz uśmiechał się do mnie ironicznie.
Ja… C-chciałem ci zrobić niespodziankę wyszeptałem, przygryzając wargę.
Dean podszedł do mnie i pocałował mój policzek. 
To słodkie kochanie, ale na dzisiaj mam już inne plany mruknął mi do ucha. 
T-tak? jęknąłem, wtulając się w jego klatkę.
Tak, idziemy z Tylerem do klubu odpowiedział, głaszcząc mój policzek.
M-moge iść z wami? spytałem z nadzieją. 
Wspomniany Tyler zaśmiał się i wyszedł z pokoju, po czym ubrał płaszcz oraz buty.
Wybacz młody, tylko pełnoletni zaśmiał się. Pospiesz się Dean, czekam w samochodzie.
Drzwi trzasnęły za nim.
  Wlepiłem zawiedzione oczy w bruneta, ale ten jedynie pocałował mój nos ostatni raz i odsunął się ode mnie.
Niestety on ma racje, jesteś za młody kochanie.
  Po chwili jego również nie było. Zostałem sam w ogromnym mieszkaniu.

 Kiedyś ci nie przeszkadzało, że jestem niepełnoletni… 

xxx

  Spędziłem samotny wieczór na kanapie przed telewizorem, z ciastkami i malinową herbatą. Pochlipywałem cichutko, nie starając się nawet skupić na lecącym programie. 
  Nagle mój telefon zadzwonił, a ja z nadzieją spojrzałem na nadawce wiadomości. Ivo. Mimowolnie odblokowałem ekran i przeczytałem wiadomość: Wszystko w porządku kolego? 
  Zaśmiałem się o odrzuciłem telefon na drugą stronę pokoju. Nic nie było w porządku. Ułożyłem się na kanapie w podobnej pozycji, jak kilka tygodni temu i zasnąłem.

  Kolejny dzień był magiczny… do czasu. Brunet zrobił mi rano śniadanie i nie szczędził żadnych czułości względem mnie. Praktycznie nie odrywałem się od jego ramion. Szeptał mi do ucha kocham Cie i dlatego w tamtej chwili nie mogłem być szczęśliwszy. Wyszliśmy też na obiad do bardzo romantycznej restauracji, gdzie Dean nie krępował się nazywać mnie swoim chłopakiem, ale również tak traktował. 
  O godzinie dwudziestej pierwszej wróciliśmy do domu z świetnych humorach, z pełnymi brzuchami oraz - ja - z czerwoną różą. Wsadziłem ją do wazonu i poszedłem do sypialni. Rozebrałem się do koszulki oraz bokserek i czekałem na bruneta. 
  Chłopak wparował do pokoju parę minut później. Odwróciłem się do niego z uśmiechem, lecz gdy go tylko zobaczyłem, zrzedła mi mina. Dean wyglądał na wściekłego, a w ręce trzymał mój telefon komórkowy. 
Miałeś z nim nie rozmawiać powiedział, ściskając pięści ze złości. 
Nie rozmawiałem odpowiedziałem i podszedłem do niego. 
Nie kłam! krzyknął i rzucił telefonem o ścianę. Mam tego dość! 

  Dean wymierzył mi siarczysty policzek, po czym wybiegł z mieszkania i trzasnął drzwiami. Znowu zostałem sam. 
  Stałem w szoku, czując pulsujący ból po lewej stronie twarzy. Przyłożyłem do niej dłoń i syknąłem. Mój chłopak nosił sygnet, który rozciął skórę. Krew powoli spływała po mojej twarzy, ale nie zwracałem na to uwagi. 
  Otarłem łzy z oczu i sięgnąłem po komórkę. Szybka była pęknięta, a urządzenie ledwo działało. Westchnąłem ciężko, odłożyłem je na szafkę i zakopałem się pod kołdrą. Chciałem jak najszybciej zasnąć, jednak nie było mi to dane. Do trzeciej w nocy nie potrafiłem odpłynąć nawet na chwilę. 
  W końcu usłyszałem jak drzwi się otwierają, a chwilę później w sypialni pojawił się pijany Dean. Jego ruchu były nieskoordynowane, a dodatkowo bełkotał coś pod nosem. Miałem nadzieje, że po prostu położy się obok i pójdzie spać, ale przeliczyłem się. 
    Podszedł do mnie i jednym ruchem ściągnął okrycie z mojego ciała.
Dean, co…
Zapłacisz teraz za to dziwko przerwał mi zimno i złapał moje nadgarstki.
Przeniósł moje dłonie do góry, przez co byłem skrępowany. Szamotałem się, starając się wyrwać, ale w ogóle mi to nie wychodziło. 
Zostaw mnie powiedziałem.

  Brunet zaśmiał się i wymierzył mi kolejny cios w twarz. Brutalnie ściągnął ze mnie koszulkę i zaczął gryźć oraz ssać każdy kawałek mojej skóry, szepcąc pod nosem mój. Kiedy skończył, zsunął się niżej, wlepiając wzrok w moje bokserki. Wykorzystałem to i kopnąłem chłopaka w kroczę, dzięki czemu puścił mnie. 
  Wyskoczyłem szybko z łóżka i zabrawszy po drodze zmasakrowany telefon, spodnie oraz kurtkę, wybiegłem z mieszkania. Pobiegłem na schody i wspiąłem się dwa piętra wyżej. Uznałem, że brunet nie wpadnie na to. Ubrałem spodnie oraz zarzuciłem kurtkę na gołe ciało. Nie powstrzymywałem łez, które płynęły nieprzerwanie od jego powrotu. Drżącymi dłońmi złapałem za zepsutą komórkę i dziękowałem Bogu za to, że dało się wykonywać połączenia. Wybrałem numer swojego brata i poprosiłem, aby jak najszybciej po mnie przyjechał. 

Tak zakończyła się nasza historia. 
  

1 komentarz:

  1. Witam,
    cieszę się, ze są wspomnienia o ich spotkaniu, ale jak widać w zasadzie się nim nie interesował myślał tylko o sobie i to już powinno mu dać coś do zrozumienia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń