czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 5

  Kolejne dwa dni były dosyć... nudne. Wstawałem na śniadanie, po czym zajmowałem się dzieciakami przez większość dnia. Później spędzałem czas sam, w swoim pokoju, gdyż Cody wraz z rodziną zwiedzali okolice, jeżdżąc do różnych ciekawych miejsc i restauracji. Dlatego tak bardzo cieszyłem się na weekend. Ze względu na wolne mogłem cały dzień spędzić z blondynem, który obiecał, że nigdzie się nie wybiera przez te dwa dni.
  Gdy wstałem, było dość wcześnie. Nie chciało mi się ruszać z łóżka. Świadomość tego, że jest sobota, sprawiała, że moje ciało jakby przybierało na wadze. Sięgnąłem ociężałą dłonią po laptop i włożyłem lewą rękę pod głowę. Drugą jeździłem po klawiaturze, włączając Twittera i Skype'a. Zdziwiłem się gdy zobaczyłem nowego obserwatora. Kliknąłem w ikonkę powiadomień i wyskoczyło mi konto Cody'ego. Przejrzałem kilka jego tweetów oraz zdjęć. Po wpisach sprawiał wrażenie zabawnego i otwartego chłopaka, a patrząc na jego ilość obserwatorów wywnioskowałem, że musiał być bardzo popularny wśród swoich znajomych. Porównując jego stronę do mojej, wypadałem żałośnie, ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Na ekranie pojawił się komunikat o przychodzącym połączeniu od Ryana. Przyjąłem je, dzięki czemu mogłem zobaczyć jego zmęczoną (ale nadal przystojną) twarz. Pod oczami miał cienie, a kilkudniowy zarost sprawiał, że wyglądał bardziej męsko. 
Jared! krzyknął, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Cześć kolego mruknąłem. Czemu nie śpisz? Jest przecież tak wcześnie.
Na potwierdzenie moich słów ziewnąłem przeciągle.
Zrobiliśmy sobie razem z Iss maraton "Przyjaciół" powiedział zachrypniętym głosem.
Pokarzesz mi ją? spytałem słodko, by nie mógł odmówić. 
Odczekałem chwilę, aż brunet nie sięgnął po rudą kulkę po jego lewej stronie. Umieścił ją sobie na nagiej klatce piersiowej i pogłaskał. 
Zobacz Iss, to twój wujek. No, przywitaj się z naszym pięknisiem mówił do kotka, który jak zaklęty obrócił pyszczek w stronę ekranu i machnął łapką.
Awww, jest taka urocza! - zachwyciłem się.
Lubiłem wszystko co puchate i kochane. 
A jak tam twoja druga połówka? zapytał Ryan, drapiąc malucha za uchem.
Jest całkiem nieźle, tak myślę. Wiem, że to maksymalnie niemęskie, ale na moich policzkach i szyi zakwitły rumieńce.
No dalej, chce to usłyszeć skarbie ponaglił mój przyjaciel, więc zacząłem mu opowiadać.

  Na początku czułem się z tym dziwnie, ale w końcu zrelaksowałem się. Brunet był naprawdę dobrym słuchaczem i potrafił mnie zrozumieć. Nie ukryłem przed nim niczego, tak samo jak wiadomości od Deana. Byłem mu wdzięczny za całe wsparcie. Rozmawialiśmy długo, naprawdę długo. W międzyczasie brunet zrobił sobie śniadanie oraz kawę, za to ja nawet nie ruszyłem się z łóżka. Nie wiem jak te kilka godzin mogło zlecieć tak szybko, ale wtedy zrozumiałem jak bardzo brakuje mi tego chłopaka. W końcu musieliśmy przerwać, gdyż Ryan miał za niedługo zajęcia. Rozłączyliśmy się, a ja jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w ekran. Dopiero po chwili zorientowałem się, że ktoś stoi w progu. Australijczyk uśmiechał się do mnie szeroko, trzymając w ręce talerz pełen tostów.
Cześć powiedział. Przyniosłem ci śniadanie. Dylan uznał, że i tak już pewnie nie zejdziesz.
Hej, siadaj. Poklepałem miejsce obok siebie. Dziękuje, trochę się zagadałem.
Z kim? spytał, nie ukrywając ciekawości.
Przysiadł się do mnie, rozwalając się bezwstydnie na łóżku i podał jedzenie.
To tylko Ryan, opowiadałem ci o nim mówiłem, przeżuwając ciągnący się ser. Masz dzisiaj czas?
Muszę się zająć Chloe. Jordan wraz z rodzicami chce pojechać na trudniejsze trasy, gdzie lepiej nie zabierać małej, a tym bardziej mnie mruknął chłopak.
Ona mi nie przeszkadza, jest słodka i urocza, więc jeśli nie masz nic przeciwko, to możemy coś razem porobić... burknąłem, bawiąc się nerwowo rąbkiem koszulki.
Miałem nadzieje, że to zaproponujesz powiedział Cody, po czym złapał mnie za dłoń, splatając nasze palce razem.  To co planujesz?
Mam pewien pomysł, ale muszę się upewnić.
Sięgnąłem po leżący na szafce telefon i wybrałem numer Conora - jednego z lepszych przyjaciół mojego brata. Dopiero po pięciu sygnałach usłyszałem jego głos:
  Hej Jared, co cie do mnie sprowadza? - powiedział wesoło.
W tle mogłem usłyszeć głośne szczekanie i wycie psów.
Cześć, masz może dzisiaj czas? Wpadłbym odwiedzić twoja ohane, wraz z pewną małą księżniczką i jej bratem, co ty na to? zapytałem i zacisnąłem palce na dłoni Cody'ego.
Jasne dzieciaku, nie ma problemu, wpadaj kiedy chcesz odpowiedział, a ja mimowolnie się rozluźniłem. Dzięki wielkie, wpadniemy po obiedzie.
Do zobaczenia! Pozdrów mamę!
Okey, na razie powiedziałem i rozłączyłem się.

Rozumiem, że to kolejna niespodzianka? zapytał mój towarzysz, kończąc ostatniego tosta.
Dokładnie. Chodź, weźmiemy twoją siostrzyczkę na sanki.
Odłożyłem pusty talerz na bok i chciałem wstać, ale Cody przyciągnął mnie za rękę, tak, że wpadłem prosto w jego objęcia.
Jesteś cudowny mruknął, po czym ucałował czubek mojej głowy.

  Wtuliłem się w jego tors, wdychając słodki zapach. Leżeliśmy tak, ciesząc się sobą nawzajem. Blondyn gładził moje plecy, a ja starałem się nie rozpłakać. Nikt nigdy nie traktował mnie z taką czułością i uczuciem. Dean się tak nie zachowywał, był zaborczy i bardzo porywczy, tak samo jak dwóch jego poprzedników. Nie wiedziałem, dlaczego zawsze trafiałem na takich facetów. Niby na początku było pięknie i kolorowo, ale po kilku tygodniach nudziło ich takie zachowanie. Miałem nadzieje, że tym razem dobrze trafiłem.
  Te doświadczenia odcisnęły ogromne piętno na moim charakterze. Nie wierzyłem, że kiedyś spotkam kogoś takiego jak Cody.
  W pewnym momencie ręka chłopaka wkradła się pod moją koszulkę, na co zadrżałem.
Ciii, spokojnie kochanie, nic ci nie zrobię mruknął mi do ucha, dzięki czemu rozluźniłem się trochę.
Zarzuciłem mu ręce na szyje, by być jeszcze bliżej. Niestety po chwili w całym pokoju rozbrzmiała spokojna melodia. Blondyn wyciągnął telefon z kieszeni i przyjął połączenie.
Tak, już idę powiedział tylko, po czym się rozłączył.
Muszę iść po Chloe, ubierz się w tym czasie mruknął, całując mnie w policzek.

  Wstałem z łóżka i pomogłem mu zrobić to samo. Gdy wyszedł, zabrałem pierwsze lepsze ciuchy i poszedłem pod szybki prysznic.
  Kilkanaście minut później schodziłem już na dół. Rodzeństwo czekało na mnie przy wyjściu, ale dałem im do zrozumienia, żeby poczekali na mnie chwilę. Poszedłem do kuchni, gdzie miałem nadzieje spotkać moją mamę. Poszczęściło mi się. Była tam, pochylona nad jakimiś dokumentami, studiując je uważnie.
Cześć mamo przywitałem się i standardowo, pocałowałem w policzek.
Witaj synku odpowiedziała. Wyspałeś się?
Nawet tak. Gdzie jest Dylan? spytałem, gdyż do tej pory nie widziałem swojego brata.
Pojechał z Jen do niej na weekend, chcieli pojeździć na czarnej trasie powiedziała. A ty? Co masz w planach?
Znałem ten podejrzliwy ton. Nadszedł czas, żeby się wycofać.
Chce odwiedzić Conora mruknąłem tylko. Będziesz potrzebowała mojej pomocy?
Kobieta uśmiechnęła się i pokręciła głową.


  Pożegnałem się szybko i wróciłem do Cody'ego oraz Chloe. Dziewczynka ucieszyła się na mój widok i chciała się koniecznie przytulić. Wziąłem ją na ręce, po czym wyszliśmy na dwór. Blondyn zgarnął duże sanki, które były oparte o płot i poszliśmy na górkę, niedaleko całego kompleksu. 
  Zjeżdżaliśmy na drewnianych sankach, sprawiając, że Chloe śmiała się wniebogłosy. Wyglądała jak prawdziwa księżniczka, gdy kazała mnie i swojemu bratu ciągnąć się pod górkę, ale była tak urocza, że nie potrafiliśmy jej odmówić. Na koniec porzucaliśmy się śnieżkami i zrobiliśmy parę aniołków, podpisując je swoimi imionami w śniegu.
  Wróciliśmy do domu cali zgrzani, a po ściągnięciu z siebie mokrych ciuchów, poszliśmy na obiad. Jako, że rodzeństwo jadłoby samo, to zaprosiłem ich do naszego stolika. W końcu bez Dylana i Jenny mieliśmy sporo miejsca. Moja mama również nie miała nic przeciwko. Serdecznie przywitała zarówno chłopaka, jak i małą Chloe. Wytrzymała dokładnie cztery minuty, zanim nie zaczęła zadawać pytań.
Cody, ile dokładnie masz lat? zwróciła się do blondyna.
Osiemnaście odpowiedział grzecznie. Jestem w drugiej klasie szkoły wyższej.
Czyli jesteś dwa lata młodszy od Jareda mruknęła, bardziej do siebie niż do nas. A co zamierzasz robić, po skończeniu szkoły?
Prawdę mówiąc, zamierzam wrócić do mojego ojczystego kraju, by zająć się tym, co naprawdę kocham - powiedział rozmarzony Australijczyk.
  Szukałem na jego twarzy jakichś oznak dyskomfortu, ale nic takiego nie zauważyłem. Moja rodzicielka w końcu odpuściła sobie pytań o edukacje oraz przyszłość. Zamiast tego zagadnęła:
A jak ci się podoba we Włoszech? Mam nadzieje, że mój syn pokazał nasz kraj z dobrej strony.
Chłopak wyszczerzył się i spojrzał na mnie czule.
Bardzo mi się tu podoba, Jared jest świetnym przewodnikiem. Może być pani dumna z takiego syna.
Zarumieniłem się okropnie i z całej siły starałem się zlać z oparciem krzesła, by chociaż troszkę się schować. Cody pogładził delikatnie moje udo, przez co odetchnąłem.
Masz racje, jest naprawdę cudowny odparła kobieta i na dobre zajęła się jedzeniem

  Dłoń chłopaka do końca posiłku pozostała na mojej nodze, przez co zrobiłem się dwa razy bardziej niezdarny. Przewróciłem solniczkę oraz rozwaliłem stojak z ładnie ułożonymi serwetkami. Cieszyłem się, że blondyn nie zwracał na to uwagi i cały czas posyłał mi pocieszające spojrzenia.
  W końcu mogliśmy odejść od stołu, co przyjąłem z ulgą. Kochałem moją mamę całym sercem, ale czasami wolałem, żeby milczała.
  Mała Chloe była zmęczona po naszej zabawie na śniegu i chciała trochę odpocząć przed kolejną wyprawą. Zabraliśmy ją do mnie, by mogła sobie pooglądać w spokoju bajki, podczas gdy nasza dwójka zajęła się sobą. Cody chciał mi coś koniecznie pokazać w komputerze, więc bez skrępowania ukradł mojego laptopa z szafki i rozwalił się na łóżku. Wyszedłem na chwilę do łazienki, a gdy wróciłem, zobaczyłem, że chłopak patrzył się gniewnie na ekran.
Wciąż nie daje ci spokoju? zapytał, zanim zdążyłem się odezwać.
Przysiadłem się do niego i spojrzałem na monitor. Wyświetlał on kolejną wiadomość od Deana.
Usuń to, proszę wydukałem, zaciskając nerwowo dłonie.
Nie zostawię tak tego, pamiętaj. Jednak na razie, mamy lepsze rzeczy do roboty, niż przejmowanie się tym dupkiem - powiedział i przyciągnął mnie do siebie.

  Ulokowałem głowę na jego klatce i westchnąłem z zachwytu. Przez godzinę oglądaliśmy jakieś głupie filmiki, wymieniając się między sobą nieśmiesznymi żartami. Czułem się zaskakująco swobodnie w uścisku blondyna.
  Czas spędzony razem leciał zdecydowanie za szybko. Dopiero, kiedy w progu stanęła jego siostrzyczka, wróciłem na ziemie.
Hej Chloe, już czujesz się lepiej? zapytałem nerwowo, wyplątując się z uścisku młodszego chłopaka.
Dziewczynka kiwnęła głową po czym mruknęła:
Nudzi mi się.
Jej naiwne, błyszczące oczy spojrzały na brata, który mrugnął do niej okiem.
Masz ochotę na wycieczkę? spytał konspiracyjnym szeptem, pochylając się do małej.
Tak! krzyknęła i rzuciła mu się na szyje.

  Zaśmiałem się na ten widok i pokierowałem dwójkę do wyjścia. Conor nie mieszkał daleko od nas, wystarczał dwudziestominutowy spacer, aby znaleźć się pod drzwiami domostwa. Przez całą drogę staraliśmy się umilić dziewczynce podróż. Rozśmieszałem ja głupimi minami i zabawnymi historiami z mojego dzieciństwa, umiejętnie pomijając te wspomnienia, w których wychodziłem na idiotę. Widziałem, że blondyn słucha moich opowieści równie uważnie co Chloe.
  Gdy w końcu znaleźliśmy się koło małego dworu, w którym mieszkał szatyn, przeszedłem koło niego obojętnie, prowadząc całą nasza grupę na duży połać zieleni, który znajdował się za budynkiem. Na oddalonej od nas kilkunastoma metrami polanie, uśmiechnięty dwudziestolatek rzucał piłkę pięć zadowolonym psom rasy husky. Każdy z nich był ubrany w szelki różnego koloru, z wyszytymi imionami po bokach.
  Conor gwizdnął przeciągle na palcach i wydał komendę dłonią, by zwierzaki ustawiły się w szeregu, co też potulnie zrobiły. Chłopak pomachał do nas, a jego twarz rozświetlał wielki promienny uśmiech. Jak zawsze rzucił mi się na szyję i wbił pieszczotliwie łokieć w żebra, co w połączeniu z jego niskim wzrostem wyglądało dość komicznie.
W końcu się pokazałeś! wykrzyknął, pogłębiając jeszcze bardziej swój uśmiech, przez co musiał przymknąć oczy, a przy nich pojawiły się urocze kurze łapki.
Też się cieszę, że cię widzę przyjacielu, ale mam prośbę. Moglibyśmy przejść na język angielski? Inaczej ta dwójka nie zrozumie ani słowa. Wskazałem na rodzeństwo za sobą, które zaciekawione wpatrywało się w nas, pewnie starając się wyłapać pojedyncze słowa, które miałyby jakikolwiek sens.
Cześć! Jestem Conor zwrócił się do nich swoją łamaną angielszczyzną, całkowicie ignorując moje pytanie.
Hej. Mam na imię Cody, a to moja siostra Chloe odparł blondyn, podając mu rękę, podczas gdy drugą podtrzymywał dziewczynkę.
Witaj księżniczko. Chciałabyś się pobawić z moimi przyjaciółmi? zwrócił się mój przyjaciel do małej, która nieśmiało spoglądała na psiaki.
Blondynka skinęła delikatnie głową:
Bardzo bym chciała.
Chłopak zaśmiał się i wyciągnął do niej dłoń.
Chodź, przedstawię cie.
Chloe bez zbędnych sprzeciwów, pozwoliła się poprowadzić do sfory.
To sześć moich najlepszych przyjaciół. W czarnej uprzęży jest Scharon, był moim pierwszym psem i jest tutaj najstarszy. Wszystkie pozostałe psy słuchają się go i podążają właśnie za nim. W niebieskiej mamy Ziggy'ego, który jest moim najłagodniejszym podopiecznym. W zielonych szelkach biega Robbie, a w czerwonych jego siostra Mani, a najmłodsza jest Makedi, w żółtych. Co ty na to, byśmy potrenowali z nimi wykonywanie kilku sztuczek? Mogłabyś mi w tym pomóc? mówił Conor, zdobywając sobie coraz większą sympatie dziewczynki.
Pewnie! krzyknęła wesoło, przyglądając się coraz większymi oczami psom.


 Młodzieniec nakazał najstarszemu psu zostać przy jego nodze, podczas gdy reszcie wydał komendę ''biegaj'', która pozwalała im na swobodę. Scharon wykonywał coraz to trudniejsze sztuczki, za co dostawał nagrody w postaci mięsnych chrupek.
  Przyglądaliśmy się z uśmiechem reakcjom dziewczynki, której twarz wyrażała bezgraniczne szczęście. Odeszliśmy kawałek dalej, byśmy mogli spokojnie porozmawiać.
To był dobry pomysł mruknął Australijczyk, łapiąc moją dłoń.
Miałem nadzieje, że jej się spodoba. Sam mam słabość do tych słodkich futrzaków odpowiedziałem, zerkając kątem oka na Conora.
A ja mam słabość do ciebie szepnął blondyn, przyciągając mnie do siebie i całując w czoło.
Wtuliłem się w niego, chowając zarumienioną twarz w zagłębieniu jego szyi.
Cody! Cody! Braciszku! krzyczała Chloe, biegnąca w naszym kierunku. Conor powiedział, że będę mogła prowadzić pieski na smyczy!

  Zaśmialiśmy się i wróciliśmy do pozostałej dwójki. Młody Włoch przywołał do siebie swoją ohanę i każdego psa przypiął do elastycznej uprzęży, która również byłą przypięta do jego pasa, przez co nie musieliśmy się martwić o małą. Na szczęście zwierzęta były mądre oraz grzeczne, dlatego podczas spaceru nie było z nimi problemu.
  Podczas tej godzinnej podróży rozmawialiśmy wesoło w trójkę. Conor opowiadał o szkole weterynaryjnej, na której spełniał swoje marzenia. Szczerze mówiąc nie widziałem go w innym zawodzie. Miał tyle pasji i miłości do zwierząt, zawsze dbał o wszystkich swoich podopiecznych, potrafił zrobić dla nich wszystko. Pochwalił się również, że dostał się na wolontariat do rezerwatu wielkich kotów w północnej Afryce. Z jednej strony zazdrościłem mu takiego wyjazdu, ale z drugiej wiedziałem, że nikt nie nadaje się do tego bardziej od niego.
  Szliśmy przez gęsty las. Drogę wyznaczały jedynie idące przodem psy, które prowadziła rozbawiona Chloe. Zaraz za nią kroczyła nasza trójka. Idący po mojej lewej Cody był cicho przez większość czasu, ale po paręnastu minutach znalazł wspólny język z Conorem, który chciał wiedzieć wszystko na temat australijskiej fauny. Postanowiłem pozwolić im na swobodną rozmowę, wycofując się trochę do tyłu. Uśmiechnąłem się lekko patrząc na osoby przede mną. Mimowolnie mój wzrok uciekł do przystojnego surfera, a w brzuchu pojawiło się łaskoczące ciepło. Z minuty na minute moje uczucia do młodszego chłopaka rosły, a ja nie potrafiłem tego zatrzymać, choćbym chciał. Dziwny cichy głos w mojej głowie mówił mi, że mogę mu zaufać, że się nie zawiodę. I chociaż to było dość wątpliwe, postanowiłem posłuchać tego głosu.
  Wróciłem do reszty, posyłając Cody'emu uspokajające spojrzenie. Ten złapał moją prawą dłoń w swoją lewą, zaciskając mocno na niej palce.
  Zrobiliśmy jedno wielkie kółko, powracając na tą samą polane, z której wyruszaliśmy. Chloe była już zmęczona, dlatego Cody wziął ją na barana. Z tego względu razem z Conorem musieliśmy przejąć psy, dzięki czemu miałem dwie słodkie kulki sierści ocierające się o moje nogi w drodze powrotnej.
  Gdy znaleźliśmy się przy bramie wejściowej domu psiarza, słońce już dawno było za horyzontem. Pożegnaliśmy się ze zwierzakami i właścicielem, a potem wyruszyliśmy w dalszą drogę. Po kilkunastu minutach przejąłem Chloe, której brat był już zmęczony ciężarem dziewczynki. Nie miałem nic przeciwko, a sposób w jaki zasnęła, tuląc się do moich włosów był po prostu uroczy.
  Kiedy dotarliśmy do ośrodka, Cody zabrał ode mnie siostrzyczkę i pożegnał się całusem w czoło. W mieszkaniu zastałem jedynie ciszę i ciemność. Dylana dalej nie było, a mama z pewnością ślęczała nad jakimiś dokumentami czy rozliczeniami.
  Ściągnąłem z siebie większość ubrań, które wrzuciłem do kosza na pranie, po czym wszedłem pod gorący prysznic. Uwielbiałem stać pod parzącą wodą. Nieświadomie błądząc myślami dotarłem do Deana oraz naszych wspólnie spędzonych chwil. Zakręciłem szybko wodę i wróciłem do swojego pokoju. Musiałem uspokoić siebie oraz swoje myśli. Ubrałem luźną koszulkę na długi rękaw i bokserki, po czym zakopałem się w miękkiej pościeli. Jak to miałem w zwyczaju, sięgnąłem po laptopa, na którym dalej były włączone strony, które przeglądałem razem z Australijczykiem. Pozamykałem je wszystkie, by móc w spokoju wejść na Twittera i włączyć muzykę.
   Kliknąłem na ikonkę powiadomień, gdzie przeczytałem, że Cody coś do mnie wysłał. Link przeniósł mnie od razu do odpowiedniego posta: ''Kolejny piękny dzień w malowniczych Włoszech, wraz z moimi dwoma zauroczeniami. @JaredVico''. Uśmiechnąłem się do siebie, widząc pod spodem zdjęcia z naszego wypadu na sanki. Zretweetowałem post i zacząłem przeglądać komentarze: ''@ShakaSurf ten wyjazd DOBRZE ci zrobił'', ''@ShakaSurf Już rozumiem dlaczego ci się tam tak podoba'', ''@ShakaSurf W końcu znalazł się ktoś, kto podbił twoje serce?! Nie wierze!''


  Odświeżyłem stronę, by sprawdzić czy Cody odpisał coś na to i z uśmiechem przeczytałem jego kolejny wpis. ''Yeah… Jestem beznadziejnie i niezaprzeczalnie zakochany.'' Ze śmiechem przyglądałem się jak jego znajomi dodają kolejne niedowierzające odpowiedzi. Zdziwiłem się, że niektórzy z nich zaczęli mnie obserwować.
   Nagle dostałem nową wiadomość. Otworzyłem okno komunikatora i przeczytałem:
ShakaSurf: Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko. 
JaredVico: Nieśmiałbym. 
JaredVico: Twoi znajomi chyba nie są zbyt zadowoleni. 
Wysłałem wiadomość po przeczytaniu kilku niepochlebnych komentarzy na swój temat.
ShakaSurf: Zazdroszczą mi kogoś tak gorącego jak ty. 
JaredVico: Pochlebca!Jest dokładnie odwrotnie. 
ShakaSurf: Polemizowałbym. Obciągam sobie z myślą o tobie, nie o sobie. 

  Wybuchnąłem śmiechem czytając wiadomość od chłopaka, o czym niezwłocznie go poinformowałem. Pisaliśmy jeszcze przez chwilę, po czym pożegnałem się i wszedłem na skype'a, licząc, że złapie Ryana. Miałem szczęście, gdyż od razu po zalogowaniu się, mój przyjaciel zadzwonił.
Cześć pięknisiu mruknął, poprawiając swoje włosy. Jak się czujesz?
Uśmiechnąłem się do niego, po czym ułożyłem się wygodniej i odparłem:
Hej badboy'u, dzisiaj całkiem nieźle, nie powiem, że nie. Ziewnąłem przeciągle. A co u ciebie i Iss? Jak zajęcia?
Chłopak położył się na łóżku, przekręcając komputer na bok i przytulił do siebie kotka.
Widziałem zdjęcia. Dobrze razem wyglądacie. Może dodam screena z tej rozmowy, by poczuł się odrobinę zagrożony? zaśmiał się. Jak widzisz razem z małą mamy się nieźle, a zajęcia ostatnio dają mi w kość. Dostałem niedawno parę ofert od firm zajmujących się modelingiem i chciałem się trochę rozejrzeć, przez co mało godzin pozostało mi na spanie.
To świetnie! W końcu będę mógł zobaczyć mojego przyjaciela na bilbordach powiedziałem z entuzjazmem.
Wiedziałem jak brunetowi zależy na powodzeniu w tej dziedzinie, dlatego starałem się go wspierać jak najlepiej umiałem.
Wiadomo! Poczekaj miesiąc lub dwa a będę nową twarzą Calvina Kleina wybuchnął śmiechem, na co Iss podniosła zaciekawiony łepek.
Rozmawialiśmy do późna, co pozwoliło mi spokojnie zasnąć. 

1 komentarz:

  1. Witam,
    rozdział jest wspaniały, mam nadzieję, że nie zawiedzie się na Codym...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń