– Spokojnie, to nic takiego. Musisz po prostu wyczuć moment i jednocześnie puścić jeden pedał, a drugi docisnąć – tłumaczyłem spokojnie, patrząc na zlęknioną twarz Cody'ego.
Była to jego pierwsza lekcja w zakresie prowadzenia samochodu. Chłopak był niewyobrażalnie spięty, ale również maksymalnie zdeterminowany. Przez te kilka miesięcy to ja wszędzie go zabierałem, woziłem na randki, do szkoły, a czasem nawet na zakupy. Blondyn w pewnym momencie miał tego serdecznie dość. Czuł się źle, że nie może w prawidłowy sposób odgrywać tego aktywnego partnera w związku. Zauważyłem, że na każdym kroku chciał mnie rozpieszczać i wyręczać w najdrobniejszych rzeczach. Cieszyłem się. Pomimo mijającego czasu, Cody nie zmienił się ani trochę pod negatywnym względem. Wprost przeciwnie. Zdawał się być delikatniejszy i podchodził do mnie z większą czcią w oczach. Moje początkowe obawy, co do zbyt pochopnej decyzji o związku, okazały się być bezpodstawne.
– Jasne, łatwo się mówi – mruknął blondyn.
Znajdowaliśmy się za ogromnym domem przybranych rodziców Cody'ego, którzy nie mieli nic przeciwko udostępnieniu kawałka placu oraz jednego z samochodów, którym dysponowali. Gdy odwiedziłem go po raz pierwszy, byłem pod niemałym wrażeniem całego kompleksu. Wszystko było bardzo luksusowe i drogie, jednak za każdym kolejnym razem czułem się mniej nieswojo. Ostatecznie przywykłem do tego, choć i tak większość czasu spędzaliśmy w mojej małej kawalerce. Cody bardzo szybko się w niej zadomowił. Miał nawet wyznaczone kilka półek na swoje ubrania. Do tej pory nasz związek był bardzo udany. Nie kłóciliśmy się, dużo rozmawialiśmy, nawet o najbardziej błahych rzeczach.
– To nie takie trudne, dasz radę, skarbie. Wierze w ciebie – powiedziałem i ucałowałem jego policzek.
Australijczyk w końcu puścił sprzęgło i dodał gazu. Pierwsze ruszanie z miejsca nigdy nie jest zgrabne, ale blondynowi wyszło nawet nieźle. Krążył chwilę dookoła wyznaczonego miejsca, po czym kazałem mu się zatrzymać i powtórzyć manewr jeszcze kilka razy. Miała być to krótka sesja, jednak spędziliśmy w samochodzie dobre pół godziny. Pokazałem mu jeszcze do czego służą wszystkie pokrętła oraz światła, a także każde urządzenie pod maską. Uznałem to za wystarczające.
Po odstawieniu auta do garażu, wróciliśmy do domu Cody'ego. Mieliśmy zjeść z całą rodziną obiad, a potem pojechać do mojego mieszkania, gdzie zamierzaliśmy się razem uczyć. Blondyn przygotowywał się do egzaminów, za to ja chciałem zaliczyć kolejne półrocze z jak najlepszą oceną, by móc uzyskać stypendium. Miałem już pewne plany co do pieniędzy z niego, ale nie chciałem zapeszać.
Weszliśmy do holu, który prowadził do kilku części budynku. Skierowaliśmy się na prawo, gdzie mieściła się kuchnia, jadalnia oraz spiżarnia, która była moim ulubionym pomieszczeniem w całym domu, pomijając oczywiście sypialnie mojego chłopaka.
Przy stole w jadalni siedzieli już wszyscy członkowie rodziny. Byli przybrani rodzice Australijczyka, mała Chloe oraz Jordan wraz ze swoją dziewczyną. Tak, chłopak w końcu zebrał się na odwagę i zaprosił ją do domu. Od tego czasu była stałym gościem, ale nie mogłem się temu dziwić. Katy - bo tak miała na imię wybranka Jordana - była pogodną dziewczyną z radosnym uśmiechem na ustach. Uwielbiała sztukę oraz rysunek, co było widoczne w jej stylu życia, z którego czerpała jak najwięcej. Często również chodziła z przewieszonym przez szyje aparatem i robiła zdjęcia przypadkowym obiektom. Polubiłem ją, bez dwóch zdań.
Zajęliśmy swoje miejsca, od razu zabierając się do jedzenia. Panowała przyjemna atmosfera. Zwykle rozmawiałem najwięcej z rodzeństwem, choć z ich rodzicami miałem lepszy kontakt niż na początku. Wydawali się być bardziej przyziemni, zwracali uwagę na tak proste rzeczy jak rozmowa z ich dziećmi i edukacja. Cody mówił mi, że od powrotu do Anglii z dnia na dzień stawali się mu bliżsi.
Na obiad została podana zupa szczawiowa oraz tradycyjna ryba z frytkami. Oczywiście musieliśmy zostać również na deser, czyli pudding. Nie narzekałem, było naprawdę bardzo miło. Miałem też wymówkę, by nie dołączać do "poważnej" rozmowy dorosłych, gdyż Chloe cały czas mnie zagadywała lub opowiadała o kolejnym dniu z jej przyjaciółmi, albo o tym, jak bawiła się z Cody'm lub Jordanem. Nie powiem, że czułem się tam jak w domu, ale na pewno też nie obco.
Dopiero po dwóch godzinach zapakowaliśmy się do mojego samochodu. Blondyn wyciągnął ze schowka płyty i włączył składankę, którą dał mi w prezencie. Po chwili mogłem wsłuchać się w uspokajające brzmienie zespołu The Kooks. Nuciliśmy oboje pod nosem, uśmiechając się do siebie. Surfer położył dłoń na moim udzie i zaczął powoli je gładzić.
Zatrzymałem się na małym parkingu obok mojego mieszkania, po czym wyszliśmy z auta. Mieszkałem na trzecim piętrzę, przez co Blondyn przynajmniej raz w miesiącu musiał mnie wnosić do góry, bo marudziłem, że nie ma windy. Zgaduje, że moja kondycja nie zmieniła się przez ten czas.
Jednakże tym razem bez problemu pokonałem wszystkie schody. Kluczami otworzyłem zamek, aż w końcu znaleźliśmy się u mnie. Wnętrze nie było imponujące, ale schludne. Dbałem o porządek nie tylko ze względu na Cody'ego. Zawsze lubiłem, gdy w pokoju nie walały się ubrania oraz brudne naczynia, co u Blondyna było niemalże standardem, ale pracowałem nad tym.
Udaliśmy się do salonu, który był połączony z kuchnią. Znajdowała się w nim kanapa, stolik oraz telewizor, który stał na drobnej komodzie. Każdy pokój był pomalowany na zwykłą, nudną szarość, ale nie przeszkadzało nam to. Zazwyczaj byliśmy zbyt przejęci sobą, by zwracać uwagę na tak drobne szczegóły.
Przeszedłem przez pokój dzienny, gdzie Cody zdążył już rozwalić się na kanapie z podręcznikami. Zrobiłem dwa kubki gorącej czekolady i dołączyłem do niego. Nie rozmawialiśmy ze sobą przez ponad dwie godziny, ale nie było to niezręczne. Często spędzaliśmy czas robiąc kompletnie dwie różne rzeczy, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że moglibyśmy robić to osobno. Jednak to było istotą naszego związku, uwielbialiśmy czuć nawzajem swoją bliskość. Wystarczało nam, że byliśmy obok siebie. Wtedy wszystko wydawało się być łatwiejsze.
Po dwóch godzinach nieustającej nauki, odłożyłem wszystkie notatki i poszedłem do kuchni z zamiarem zrobienia szybkiej kolacji. Cody niezbyt odnajdywał się w takich sprawach, choć jak chciał mi zaimponować, to potrafił zrobić naprawdę imponujące potrawy. Niestety moje wyposażenie lodówki nie pozwalało na nic wykwintnego. Zrobiłem najzwyklejsze kanapki oraz herbatę. Zaniosłem je na stół, wiedząc, że Blondyn ma dość sporo materiału, który chciał opanować w jak najkrótszym czasie.
Po zjedzeniu posiłku, zostawiłem chłopaka samego i poszedłem pod prysznic. Chciałem z nim porozmawiać na dość poważny temat, jednak nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Gorąca woda pozwoliła mi się odstresować. Umyłem swoje ciało kokosowym żelem, wiedząc, że surfer go uwielbia. Wyznał mi pewnego wieczoru, że kojarzy mu się z domem. Potraktowałem jeszcze włosy szamponem o tym samym zapachu i wyszedłem z kabiny. W zwyczaju nie suszyłem włosów, dlatego założyłem na siebie spodnie dresowe i z powrotem udałem się do salonu.
Cody nadal siedział nad książkami, jednak, kiedy zauważył, że jestem w pokoju, odłożył wszystko na bok i wstał. Zbliżył się do mnie powoli, po czym umieścił swoje dłonie na mojej talii i pocałował. To był definitywny koniec nauki na ten dzień.
Ułożyłem swoje ręce za karkiem chłopaka, a także pozwoliłem mu się złapać za uda. Objąłem go nogami, dzięki czemu mógł zanieść mnie do sypialni. Przez całą drogę nie oderwaliśmy się do siebie.
Gdy znaleźliśmy się w małym, ale przytulnym pokoju, mój chłopak ułożył mnie na materacu i zawisł nade mną. Przez te kilka miesięcy zdążył poznać moje ciało i dokładnie wiedział, co na mnie działało i odwrotnie. Przeniósł swoje usta na szczękę, a potem na szyję, składając drobne pocałunki na każdym milimetrze skóry. Wplątałem swoje palce w jego włosy i od czasu do czasu pociągałem za nie, wiedząc, jak bardzo to lubi.
Australijczyk zostawił dorodną malinkę na mojej szyi, po czym przeniósł się na moją klatkę piersiową. W tym czasie chwyciłem za dolny kraniec jego koszulki, dając mu niemy znak, że pragnę się jej pozbyć. W końcu wylądowała na podłodze, a następnie obok niej znalazły się moje oraz Cody'ego spodnie z bielizną.
Spokojnie i powoli studiowaliśmy swoje ciała. Obojgu z nas nie podobała się idea brutalnego seksu. Woleliśmy upajać się tym uczuciem jak najdłużej, przez co zazwyczaj na drugi dzień byliśmy nieprzytomni, ale wiedzieliśmy, że jest to tego warte.
Blondyn zaczął zataczać kółka wokół mojego sutka. Było to bardzo intensywne uczucie, przez co z moich ust wydobywały się jęki. Zdołałem zjechać dłonią po ciele chłopaka, docierając do jego nabrzmiałego członka. Na początku powoli gładziłem go z góry na dół, jedynie przygotowując na dalszą część zabawy. Cody również nie był na to obojętny, przez co nasze westchnienia przyjemności mieszały się ze sobą.
Nigdy nie byliśmy cicho w łóżku. Staraliśmy się nigdy nie hamować i mówić wprost jak się czujemy. Na początku było to dla mnie niezręczne, jednak szybko to minęło. Blondyn potrafił sprawdzić, że wszystko wydawało się być o wiele prostsze.
Surfer powoli zjeżdżał językiem coraz niżej, docierając do mojego penisa. Chłopak pocałował jego główkę po czym wymruczał:
– Taki dobry i twardy dla mnie.
Zdzieliłem go po głowie dłonią, na co zachichotał. W końcu wziął go do ust. To uczucie zawsze mnie obezwładniało. Nie potrafiłem myśleć o niczym innym, niż o chłopaku dającym mi tak dużą przyjemność.
Wplątałem dłonie w jego włosy, znów pociągając za nie. Przez jego grzeszne usta nie zorientowałem się, kiedy wyciągnął lubrykant z jednej szuflady szafki nocnej. Uświadomiłem to sobie dopiero, gdy jeden z jego palców znalazł się w moim wnętrzu. Nie miałem problemów z rozluźnieniem, toteż szybko dodał drugi.
Pociągnąłem go mocniej za włosy, zmuszając, by podniósł się wyżej. Pochyliłem się i przycisnąłem moje usta do jego, składając na nich mokry pocałunek. Oddał go z ochotą, nie przestając rozciągać mojego wnętrza.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, dołożył trzeci palec i zaczął je krzyżować. Sapnąłem cicho, wiedząc, że jestem już blisko. Nie pomagał w tym fakt, że Cody raz po raz trącał moją prostatę. Przez moje ciało przechodziły dreszcze, oddech był niemożliwie przyspieszony, a plecy wygięły się w łuk.
W końcu Blondyn wyciągnął palce i powoli zastąpił je swoją, polaną wazeliną, erekcją. Kochaliśmy się wiele razy, jednak za każdym kolejnym, było to jeszcze bardziej intensywne. Chłopak wypełniał moje wnętrze, gładząc mnie po biodrach. Uwielbiał zaciskać dłonie na nich, tworząc drobne siniaki, ale nie było to złe uczucie. Lubiłem budzić się rano i oglądać pozostałości po nocach, takich jak ta. Byłem niemalże dumny, że je mam.
Gdy przyzwyczaiłem się do tego uczucia, skinąłem na niego głową, co było naszym umownym znakiem, że może zacząć się poruszać. Na początku robił to wolno i z wyczuciem, ale z czasem przyspieszył. Nie potrafiłem opisać tego, co działo się z moim ciałem oraz umysłem. Czułem się sponiewierany przez młodszego chłopaka, jednak było to najlepsze uczucie na świecie.
W pewnym momencie doznałem wstrząsu, przez co krzyknąłem głośno. Cody dobrze wiedział, że trafił w moją prostatę, dlatego powielał ruch pod tym samym kątem. Wiedziałem, że mój chłopak też jest już blisko. Dało się to wyczytać z jego twarzy. Usta miał zaciśnięte, kości policzkowe były uwydatnione, a wokół oczu utworzyły mu się drobne zmarszczki. Nie mogłem znieść tego widoku, przez co doszedłem krzycząc jego imię. Po kilku ruchach blondyn poszedł moim śladem, wyjękując do mojego ucha podziękowania.
Leżeliśmy chwilę, przytulając się. Sięgnąłem jeszcze po wilgotne chusteczki, które znajdowały się w szufladzie z lubrykantem oraz prezerwatywami, których od czasu badań nie używaliśmy. Wspólnie podjęliśmy decyzję o tym, gdy tylko otrzymaliśmy wyniki. Przykryłem nas jeszcze kocem, by nie tracić ciepła z naszych ciał.
Ułożyłem się na klatce piersiowej Cody'ego, starając się unormować oddech. Przyjemne uczucie powoli przemijało, a zdenerwowanie, strach oraz niepewność szybko je zastąpiły. Dalej nie wiedziałem, jak zabrać się, do zadania tego krótkiego pytania. Zacisnąłem mocno oczy, a moje serce zaczęło bić niespokojnie.
– Co się dzieje, kochanie? Zrobiłem coś nie tak? – zapytał blondyn, głaszcząc mnie powoli po głowie.
Zbyt duża presja zadziałała na mnie bardzo motywująco.
– Chciałbyś ze mną zamieszkać, po skończeniu szkoły? – wypaliłem, zaciskając mocno pięści na pościeli.
Czułem jak ciało Australijczyka spina się pode mną. Od razu pożałowałem, że zadałem to pytanie. Zdawałem sobie sprawę z tego, że młodszy chłopak nie musi wcale traktować tego związku tak poważnie, jak robiłem to ja.
– Przepraszam, zapomnij – wyszeptałem, czując zbierające się pod powiekami łzy.
Chciałem odsunąć się od blondyna, ale nie pozwolił mi na to. Przyciągnął mnie władczo do siebie, jednocześnie odwracając moją twarz za podbródek i pocałował gwałtownie. Oddałem pocałunek, bo nie byłem taki głupi, żeby go przerywać. Najpierw mocno, a potem delikatnie, pocieraliśmy nawzajem o swoje usta, starając się przekazać przez ten lekki dotyk swoje uczucia.
– Oczywiście, że bym chciał z tobą zamieszkać, kochanie – wymruczał Cody, gdy się od siebie odsunęliśmy.
Przytuliłem się do niego i przygryzłem delikatnie skórę na jego ramieniu. Nie pamiętałem, bym był kiedykolwiek szczęśliwszy.